Quantcast
Channel: Blog Piotra Kuczyńskiego
Viewing all articles
Browse latest Browse all 44

Super-wicepremier nadzieją GPW?

$
0
0

  Po wyborach parlamentarnych, wygranych bezapelacyjnie przez Prawo i Sprawiedliwość, rynki finansowe były z początku bardzo spokojne. Nie było widać większych zmian na rynku walutowym i na GPW. Wygrana PiS była już zdyskontowana, więc brak reakcji rynków nie dziwił. Od początku oczywiste było to, że dużo zależy od tego, jaki rząd powstanie i jakie będą decyzje nowego Sejmu w sprawie opodatkowani banków i kwestii kredytów walutowych.  

  Potem jednak WIG20 nadal spadał. Słabość rynku akcji widać było od dłuższego czasu (od majowych wyborów prezydenckich – chociaż spory udział w tej słabości miała niechęć funduszy do emerging markets), ale nie widać jej było na rynku długu, a na rynku walutowym była umiarkowana - złoty był jednak słabszy niż większość walut rynków rozwijających się (wystarczy spojrzeć na czeską koronę czy węgierskiego forinta). Takie zachowanie rynku długu i częściowo walutowego w kontrze do GPW mogło sygnalizować, że rynek coraz bardziej obawia się szukania dochodów podatkowych w kasach spółek.  

  Na początku listopada z napięciem czekano na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego w sprawie OFE. Trybunał po pierwsze orzekł, co według mnie było od początku oczywiste, że środki gromadzone w ZUS i w OFE nie są własnością prywatną. Sędziów nikt nie pytał o charakter zgromadzonych środków. Sami powiedzieli, że są to środki publiczne – nie prywatne. Wzmocnili to stwierdzeniem, że kto twierdzi inaczej propaguje "niebezpieczną iluzję". To było bardzo mocne stwierdzenie - gdyby sędziowie nie byli pewni, jakie jest charakter zgormadzonych środków, to tego określenia by nie użyli.  

  Po drugie Trybunał orzekł, że rząd ma prawo, a nawet obowiązek, zarządzać całym systemem, modyfikując go w interesie ogółu emerytów. Z tego oczywiście wynikał punkt trzeci - operacja na obligacjach była zgodna z Konstytucją. Niestety Trybunał nie skorzystał z okazji, żeby zasygnalizować, że decyzja o likwidacji OFE, czyli przesunięcie akcji do stworzonego w ZUS funduszu, będzie traktował inaczej niż umorzenie obligacji. Z tego powodu na GPW mogła pojawić się obawa o to, że nowy rząd będzie chciał całkowicie OFE zlikwidować. Jest o co walczyć, bo przecież to około 140 mld zł. (7 lat programu 500+…).  

  Problem dla rządzących jest w tym, że zapowiedź likwidacji OFE doprowadziłaby najpewniej do tak dużej przeceny na GPW (w końcu te akcje trzeba by było stopniowo sprzedawać), że niszcząc całkowicie rynek finansowy rząd uzyskałby może połowę (lub mniej) obecnej wartości akcji. Trzeba być naprawdę w dużej desperacji, żeby taką decyzje podjąć.  

  Generalnie trzeba powiedzieć, że czwarty kwartał rozpoczął się na giełdach zagranicznych (szczególnie na Wall Street) bardzo mocnym akcentem. Był moment, w którym indeks S&P 500 miał już do rekordu wszech czasów niecały procent.  Najwyraźniej po bardzo słabym trzecim kwartale zarządzający funduszami postanowili w kwartale czwartym zarobić na roczną premię.  

   Taki układ powinien (teoretycznie) pomagać również GPW, na której w październiku indeks WIG20 praktycznie się nie zmienił. Giełda kraju, w którym fundusze unijne zagwarantują w przyszłym roku solidny wzrost gospodarczy, powinna szczególnie mocno zyskiwać. Wzrost polskiego indeksu PMI dla sektora przemysłowego sygnalizuje, że wzrost nabiera siły.  

   Blokada polityczna ciągle hamowała jednak zapędy byków, a inwestorzy zagraniczni, którzy są główną siłą napędzającą zwyżki indeksów, nie wejdą na nasz rynek do chwili usunięcia wątpliwości odnośnie decyzji nowego rządu i Sejmu. GPW jest tak dalece niedoceniona, że wystarczyłoby stonowanie zapowiedzi politycznych odnośnie sektora bankowego, żeby indeksy mocno ruszyły na północ i rosły do końca roku.  

  Pierwsza reakcja rynku akcji na przedstawienie gospodarczego składu rządu (o innych resortach z założenie się nie wypowiadam z powodów zawodowych) była pozytywna. Przedstawienie składu rządu zbiegło się z szybkim powrotem WIG20 z jednoprocentowego spadku do poziomu neutralnego. Zakładam, że nie była to przypadkowa koincydencja.  

  Najpewniej była to reakcja na nazwisko Mateusza Morawieckiego, obecnego prezesa BZ WBK, który desygnowany jest na stanowisko wicepremiera i Ministra Rozwoju, czyli najpotężniejszej postaci z punktu widzenia rynków finansowych. Gorzej było na rynku walutowym (reakcja mało dostrzegalna) i słabo na rynku długu (rentowność obligacji wzrosła).  

   Jak rozumiem rola Ministerstwa Finansów (Paweł Szałamacha), będzie dużo mniejsza niż w poprzednich rządach, kiedy to bardzo często minister finansów był wicepremierem. Akcje banków jednak po przedstawienie składu rządu nadal traciły, bo nowy minister finansów w ostatnich wywiadach dał się poznać jako zwolennik ostrego kursu w stosunku do sektora bankowego. Zobaczymy jednak, jaka będzie praktyka działania. 

  Można przytoczyć słowa nowego ministra finansów na temat konkretnych pomysłów. Paweł Szałamacha opowiada się za podatkiem bankowym od aktywów, a nie za podatkiem transakcyjnym (plus dla GPW, minus dla banków). W sprawie OFE PAP przytacza słowa ministra „Zostawimy to w takiej sytuacji, jak to jest w obecnym systemie prawnym, po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego". To spory plus dla GPW.  

  Oczywiście przy założeniu, że pieniędzy wystarczy na realizację wyborczych obietnic PiS. Jeśli nie wystarczy to nie miejmy złudzeń – rządzący sięgną po OFE, czym załamią GPW na długie lata. Szałamacha mówił też, że jeśli proponowane przez PiS nowe podatki i uszczelnienie systemu podatkowego nie wystarczą na spełnienie obietnic wyborczych to zwiększy się deficyt budżetowy. To bardzo by się rynkowi walutowemu i rynkowi długu nie spodobało.  

   Wróćmy na chwilę jeszcze do obsady najważniejszego (z mojego punktu widzenia) stanowiska rządowego. Nadzieje pokładane w Mateuszu Morawieckim, super-wicepremierem, są olbrzymie. Bezdyskusyjnym faktem jest to, że Morawiecki jest państwowcem – rezygnacja z wynagrodzenia 2 mln zł. rocznie i praca praktycznie (z jego punktu widzenia) za darmo jest niewątpliwie godna podziwu. Wykształcenie i doświadczeniem wicepremiera jest imponujące. Ma więc wszystkie atuty w rękach oprócz jednego – nie ma mocnego wsparcia politycznego rządzącej partii. Sprawdzimy przy pierwszym konflikcie starej gwardii z Morawieckim, kto będzie rzeczywistym samcem alfa w tym rządzie.  

  Nie ulega dla mnie wątpliwości, że cele nowego wicepremiera są słuszne. Ja sam od wielu lat piszę i mówię o tym, że jeśli polska gospodarka nie przełamie fatum gospodarek, które ugrzęzły w pułapce średniego rozwoju, to po 2020 roku (może po 2022 – dwa lata na rozliczeni środków), kiedy skończą się środki unijne, koniunktura gospodarcza gwałtownie się załamie.  

  Z dostępnych w mediach wypowiedziach Morawieckiego wynika, że zdaje sobie on z tego sprawę i chce zrobić wszystko, co możliwe, żeby przestawić polska gospodarkę na nowe, innowacyjne tory. Mając na celu przyszłość rodziców mojego wnuka trzymam kciuki za to, żeby się wicepremierowi udało. Nie uwierzę jednak, że będziemy na właściwej drodze wiodącej do tego celu dopóki nie zobaczę polskiego odpowiednika amerykańskiej DARPA (niekoniecznie, a może nawet zdecydowanie nie pod władzą MON).

 

 


Viewing all articles
Browse latest Browse all 44

Latest Images